Paloma Marina Suites

Główny atut hotelu, restauracja z pięknymi widokami została sprzedana a goście przeniesieni do ciemnej sali przy barze i nad basen - duży błąd. Na dodatek w sali brak jest strefy dla niepalących - przy każdym posiłku towarzyszył nam smród papierosów. Jesteśmy rozczarowani działaniem zarządu hotelu. Zepsuliście całe dobre wrażenia jakie mieliśmy. Szkoda.

Atrakcyjność hotelu bardzo spadła. Po trzech kolejnych sezonach mogę stwierdzić, że ten był ostatnim. Pozbycie się restauracji z widokiem za milion dolarów był strzałem w kolano. Tu spędzało się czas kontemplując przepiękne zachody słońca nad zatoka. Przeniesienie posiłków nad basen jest kolejnym bardzo złym pomysłem. Naprawdę nie mam ochoty jeść śniadania oglądając półnagich ludzi - to jest ochydne. - Niestety ilość obsługi podczas posiłków jest zbyt mała. Pierwszego dnia trudno było znaleźć pusty stolik bez brudnych naczyń po poprzednich gościach. Kelnerzy robią co mogą, ale przy dość wysokim obłożeniu dwie osoby nie są w stanie zrobić wszystkiego. - Napoje do posiłków zawsze były płatne, ale uważam że prawie 10 euro za kieliszek wina to gruba przesada. - Niezrozumiała jest dla mnie kwestia oznaczania gości bransoletkami. W hotelu w którym za wszystko się płaci jest to zupełnie idiotycznym pomysłem. Zastanawiająca jest również kwestia, iż nie każdy gość ma taką bransoletkę. Istnieje jakiś system oceny lub wartościowania gości w Waszym hotelu? - Chciałbym zauważyć, że ceny z menu nie pokrywają się z tymi na rachunku. To jest nieuczciwe. Takie sytuacje skutecznie zniechęcają do jakichkolwiek zakupów w hotelowym barze. - Zamówiony przeze mnie świeży sok z pomarańczy był najgorszej jakości sokiem z koncentratu - wstyd. W minionych latach takie sytuacje nie miały miejsca. Podsumowując: Nowym gościom hotel będzie się podobał - piękny ogród, basen i przestronne, bardzo czyste pokoje. Niestety goście powracający tu dla atmosfery jaką tworzyli ludzie i miejsca których już nie ma, raczej nie wrócą. Życzę sukcesów w podejmowaniu decyzji nie odstraszających stałych gości.

PLUSY: - dobra lokalizacja - naprzeciwko mariny, prawie w centrum, ale jednak troszkę w niewielkim oddaleniu, dzięki czemu ciszej i spokojniej - mały hotel (dla gości od 16 lat), czyli spokój i cisza, niestety średnia wieku gości to conajmniej 65+ - przy basenie nie ma "walki" o leżaki... tyle, że pod koniec września woda jest już zimna - brak naszych sąsiadów ze wschodu... nie tylko w tym hotelu, ale ogólnie w Kusadasi praktycznie nie słychać tych mówiących cyrylicą :) MINUSY: - bardzo słaby internet - w pokoju na 3 piętrze nie udało mi się połączyć z WiFi laptopa i iPada, telefon owszem. Ale wieczorem, gdy klientów sieci jest sporo, to chwilami zupełnie nie było połączenia... - rozumiem miłość Turków do zwierząt, których na mieście szwenda się bardzo dużo. Ale w hotelu, a szczególnie w ogrodzie wokół basenu nie powinno być aż tylu kotów, bo ich siki po prostu śmierdzą i leżąc na leżaku nie chciałbym ich wąchać... No ale jak kucharze i niektórzy goście je dokarmiają, to takie są potem efekty... - bardzo twarde łóżka. Na codzień śpię na średnio twardym materacu, ale ten w hotelu był przy nim jak deska - trudno się wyspać :( - monotonne, typowo hotelowe, nijakie jedzenie. Poza turecką pizzą, oliwkami i papryką w kilku postaciach nie było tureckich dań. Żeby posmakować lokalnych smakołyków trzeba jadać na mieście. A przecież Turcja słynie z dobrej kuchni... - zawrotne ceny w hotelowym barze! Kofte z frytkami 380 TL (na mieście - w centrum! 200-250 TL), drinki po 300 TL! To jest ponad 10€, czyli ceny jak w Wiedniu... W gwarnych, tętniących muzyką i życiem knajpkach na promenadzie (200-300 metrów dalej) te same drinki kosztują 200-220 TL. W hotelowym menu wino białe tylko w ilościach "butelkowych" od 20€ za butelkę! Efekt jest taki, że w barze w ciągu dnia widać jakieś pojedyncze osoby, a wieczorem totalne pustki i głucha cisza... Ten hotel to tylko miejsce do spania... Oby tylko łóżka były wygodniejsze...