ROBINSON CLUB Agadir

Obiekt jest położony na 17 ha, wokół budynków są wspaniałe utrzymane ogrody, a leżaki czekają na gości w różnych miejscach, na stawami, przy basenie, nad oceanem lub... przy kawiarni. Oferta kulinarna jest niezwykła, od owoców morza po lokalne tajin. Plaża nad oceanem niemal na końcu świata: obok już tylko niedostępna plaża króla Maroka - dobra baza wypadowa do biegania czy spacerów brzegiem - do portu jest równe 5 km. Świetna oferta sportowa.

Do hotelu trafiłam z polecenia koleżanki z pracy. Podjazd taksówką już zrobił gigantyczne wrażenie. Wszak byłam w podróży służbowej a poczułam się jak na wakacjach. I już żałowałam, że mogę spędzić tam w zasadzie tylko noc. W cenie była także kolacja, serwowana na zasadzie szwedzkiego bufetu z "przystankami", na których kucharze serwowali dania, w których się specjalizują. Polecam żabnicę. Mój kolega zjadł dwie porcje i szykował się na trzecią. Faktycznie to hotel dla Niemców i językiem dominującym jest niemiecki. W zasadzie to nie hotel ale cały resort, mamy basen, plażę, siłownię, sklepy i sklepik lokalny z przyprawami, olejkiem arganowym etc. Jest piękny widok na widoczny za dnia i nocą napis po arabsku, który ponoć znaczy: bóg, kraj, ludzie. Na recepcji zostaliśmy poczęstowani wodą, kolega, który obchodził ramadan otrzymał swój nocny posiłek, do pokoju zostaliśmy zabrani meleksem. Zapewne przy dłuższym pobycie język niemiecki stałby się irytujący. Ale świeżo wyciskany sok z pomarańczy, widoki, czystość i wiatr znad oceanu pozwoliły o tym zapomnieć.

Piękne miejsce, bardzo rozległy teren wypełniony ogrodami, prywatna plaża i sąsiedztwo Pałacu Króla Muhammad'a VI. Tyle w skrócie. Na zdecydowany + z pewnością zasługuje czystość w pokojach, ich komfort oraz widok z tarasu. + Jedzenie tutaj jest przepyszne! + Cały teren jest codziennie sprzątany i gruntowanie pielęgnowany przez RobinsoNature - specjalny zespół dbający o zieleń. + Zarówno wille mieszkalne, restauracje, jak i centrum Wellness&SPA wyglądają naprawdę bardzo okazale. Sam obiekt jest olbrzymi, by przejść cały teren potrzebujemy nieco czasu. Gośćmi tutaj są w zdecydowanej większości Niemcy. Jest też trochę Francuzów, Holendrów, Belgów, bardzo niewielu Anglików i w zasadzie brak rodaków z Polski. To akurat bywa nieco kłopotliwe, gdyż tylko obsługa na recepcji mówi płynnie po angielsku. Jeśli nie mówimy w języku niemieckim, tudzież francuskim, to np. w restauracjach będziemy mieli nie lada problem z komunikacją. Na kilkunastoosobowy zespół, tylko kilka osób w miarę rozumie proste słowa po angielsku… Na - tego miejsca wymieniłbym niby błahostki, które jednak mogą wyprowadzić z równowagi. - Brak opasek identyfikujących. Problem pojawia się wtedy, gdy wybierając się na kilkugodzinny spacer, czy wyprawę poza obiekt, wracamy do hotelu np. przez plażę. Cały teren obstawiony jest przez ochroniarzy - jak wiadomo nie zapamiętują oni twarzy setek turystów, zatem asekuracyjnie radzę zabrać.. kartę do drzwi. - Brak zawieszek na klamkę (!) w każdej chwili housekeeping może nam zrobić "najazd" na pokój. Super. - Stoliki w restauracjach usytuowane w taki sposób, że zazwyczaj spożywamy posiłek w grupie 6-8 osób. Obcych. W dodatku z Niemiec… - Niemcy, wszędzie Niemcy W Robinson Club jest pięknie, nieco snobistycznie, dominują tutaj fani golfa, surferzy i emeryci. Wybierając się tutaj z Polski - trzeba nastawić się na to, iż będzie się tutaj jedynym Polakiem. Jeśli to nie przeszkoda - warto odwiedzić.