Jacaranda Indian Ocean Beach Resort

Byliśmy z żoną w tym hotelu 2 tygodnie. Miejsce samo w sobie bez wątpienia piękne, zarówno plaża, jak i woda w oceanie, która jest czysta i ciepła. Trzeba jednak pamiętać, że mają tam miejsce codzienne odpływy i plaża wygląda trochę inaczej, dla niektórych już nie tak ładnie. Sam hotel czysty, pokoje codziennie sprzątane, wymieniana pościel i ręczniki. Hotel jest w formie pojedynczych lub piętrowych domków rozmieszczonych w ogrodzie. Panuje tu cisza i spokój. Gośćmi w ogrodzie są małpki, na które trzeba uważać, zabierają jedzenie, rzeczy osobiste, mogą wejść do otwartego pokoju. Na terenie hotelu basen i kilka mniejszych oczek wodnych. Jedzenie na prawdę bardzo dobre, ale brakuje urozmaicenia, na przykład na śniadanie zwykle to samo. Często jedna rzecz serwowana jest przez kilka dni podczas każdego posiłku. Nie opłaca się pakiet z obiadem, korzystniej wychodzi kupowanie sobie obiadu w barze przy basenie, jest tam na prawdę wszystko, choć my akurat jesteśmy wegetarianami, nie było jednak żadnego problemu. Obsługa bardzo dobra. Trzeba liczyć się jednak z tym, że czymś sugerowanym są napiwki, zdarza się, że ktoś z obsługi delikatnie czeka na napiwek. Co wieczór różne animacje w formie tańca lub akrobacji. Nie ma za bardzo nic dla dzieci. Na terenie obiektu bilard i stół do tenisa stołowego w kiepskim stanie, boisku do siatkówki plażowej. Na plaży chodzą tubylcy, na których należy uważać, część z nich chce sprzedać swoje produkty, a część proponuje swoje usługi, bywają jednak bardzo nachalni, a za sam spacer przy plaży i pokazanie nam rozgwiazdy i kilku roślin chcieli 20 dolarów o czym poinformowali po fakcie. Zalecam wycieczkę na safari, niezapomniane wrażenia. Jednak nie koniecznie z biura Rainbow, są drożsi o 100 dolarów za osobę od tamtejszych biur, a oferta jest taka sama, wiemy bo skorzystali nasi znajomi, my byliśmy z Rainbow. Na te wakacje proponuje zabrać ze sobą leki, zeszyty, długopisy, pasty do zębów i dać osobom mieszkającym tutaj, bo na prawdę tego brakuje. Podsumowując: bardzo polecam to miejsce i hotel, były to niezapomniane wakacje. Pozdrawiamy

Hotel położony przy pięknej plaży. Niewielkie kameralne domki zapewniały ciszę i spokój. Każdego wieczoru ciekawe animacje: występy Masajów, tańce, piosenki. Podczas spacerów po plaży spotykamy Kenijczyków, którzy proponują swoje wyroby, wycieczki. Korzystałyśmy z biura prowadzonego przez Darka i Marcina (żeby było nam łatwiej używają polskich imion), byłyśmy z nimi na rejsie ze snurkowaniem. Dużo taniej niż w hotelu, całkowicie bezpiecznie, a atmosfera podczas rejsu nie do opisania, Polecamy też masaże w szałasach za jedyna 10 dolarów. Po wyjściu z hotelu na plażę, kierujemy się w prawo za strażnicę. Naprawdę warto, jesteśmy wymasowani i nawilżeni olejkiem kokosowym. Przy szałasach z masażem swoje sklepiki mają dwaj Kubusie, proponują też wycieczkę do pobliskiej wioski. Można płynąć rzeką Kongo (tak nazywana jest tutejsza rzeka), jechać tuk-tukiem lub iść pieszo. My płynęłyśmy rzeką, bezpiecznie i pięknie. Chłopcy pięknie oprowadzają po wiosce, opowiadają o życiu mieszkańców, ich trudnej historii, prowadzą do szkoły, którą wybudowała mieszkająca w wiosce Polka. Możemy poznać zupełnie inny świat, taki, którego nie ma w żadnym katalogu.Do wioski warto zabrać przybory szkolne, bo bardzo im wszystkiego brakuje. Ceny w Kenii są porównywalne jak w Polsce, a zarobki minimalne.Nie bójmy się korzystać z ich ofert, bo tylko dzięki turystom mogą utrzymać swoje rodziny, a każdy dzień jest dla nich walką o przeżycie.Jeden z Kubusiów powiedział, że jest szczęśliwy wtedy, kiedy jego rodzina ma co jeść.To naprawdę cudowni chłopcy, mimo trudów życia zawsze uśmiechnięci, z mottem Hakuna Matata. Cudowne chwile, które na zawsze zostaną w sercu. Już marzę o powrocie.

Można trafić do samodzielnego bungalowu lub do piętrowego domku.Fajnie , kameralnie, Duży basen przy recepcji i małe "oczka" w kilku miejscach. Pokoje czyste i przestronne. Jedzenie urozmaicone , bardzo smaczne, obsługa miła, prywatna plaża hotelowa , hotel w pierwszej linii brzegowej.