hotel totalny średniak, nie dla właściwie młodych ludzi
Podsumowując całe wakacje: to gdyby nie możliwość zrobienia świetnej opalenizny oraz obecności starego 'giuseppe' w restauracji, które kręcił świetną pizze - to hotel nie jest raczej wart swojej ceny. Jedzenie non stop te same, aż do momentu pojawienia się w hotelu 4 autokarów Włochów w wieku 60+ (prawie kuracjusze domów spokojnej starości). Przybycie seniorów spowodowało nagle zmianę menu. Jakby pojawił się inny kucharz. Nagle się okazało, że można dużo więcej różnorodności wprowadzić na stoły. I na tym plusy pojawienia się wspomnianych powyżej makaroniarzy się kończą. Hotel bez skrępowania preferuje raczej włoskich gości.
Podobno większość świata śmieje się z Polaków na 'all inclusive' - ale ta większość świata nie widziała wspomnianej powyżej 'geriatrii z Włoch' - istna sodoma i gomorra - gwar jak na Marszałkowskiej w Warszawie, i to taki hałas nie jak na klasycznych stołówkach, tylko takie totalne darcie ryja. Jak wybrało się na dane jedzenie trochę później aniżeli na czas startowania danego posiłku, nie było już właściwie co jeść, ewentualnie zastawało się połączone stoły w jedno, kolejki do jedzenia na całą restauracje i wciąż ten hałas. Nie wspomnę o chlewie, który pozostawiali po sobie Włosi. Niech wyznacznikiem tego jak to wyglądało będzie reakcja nowego turnusu z Polski, który w dniu mojego wyjazdu, przybył do hotelu. Jedna z dziewczyn wchodząca do restauracji na obiad pierwszy raz – uwaga cytat: „o Jezus maria”! Dodatkowo można było być świadkiem awantury na widelce starszych pań o mozzarelle, prawie doszło do rękoczynu na śniadaniu o gorącego rogalika dwóch panów – ogólnie totalny kabaret. Obsługa starała się jak mogła ogarnąć ten rozgardiasz – jednak siłą rzeczy nie byli w stanie zapanować nad tym. AA – ‘giuseppe’ od pizzy jak dostawał napiwki od swojaków – to nawet pizze dostarczał do stolika!
Na barze w ramach usługi all inclusive soft wino biale, wino czerwone, piwo, cola, woda. Więcej generalnie nie trzeba było. Obsługa bardzo miła i uprzejma. Potrafi zapamiętywać twarze, więc pod koniec turnusu już nie trzeba było mówić czego się potrzebuje
Z uwagi na to, że w hotelu właściwie nie ma młodych ludzi, imprez jako takich właściwie nie ma. Muzyka najlepsza do odpoczynku leci w ciągu dnia na basenie. Animacje dopracowane, dzieciaki mają co robić animatorzy z Włoch i Polka – dawali naprawdę radę. Dodatkowo byli pomocni we wszelkiego rodzaju zagwozdkach, które można mieć na wakacjach pokroju: które kierunki są warte zahaczenia, jak dostać się najlepiej do danego miasta, jak załatwić adapter do kontaktów elektrycznych etc. Wieczory pod znakiem grupowego tańczenia Włochów, raczej pokręcić się z animatorkami na parkiecie nie było jak.
Na plaże docierało się chodnikiem z hotelu przez las w jakieś max.10min – przyjemny spacer. Na wysokości hotelu plaża czysta. Dalej to totalny sajgon. Jakby się uprzeć – to na plaży można znaleźć wszystko – od sprzętu AGD po części samochodowe. Wiem o tym doskonale, bo ze swoją ekipą w celu wynajęcia auta z lotniska, wybraliśmy się z hotelu na spacer po plaży na lotnisko piechotą. Także przeszliśmy 17 km poznając kalabryjskie widoki niekoniecznie od dobrej strony. Morze i fale – przepiękne. Plaża poza miejscami gdzie hotele miały kawałek plaży z leżakami – syf, kiła, mogiła. Porównując to do naszych polskich plaż – to nasz Bałtyk z plażami to prawdziwy Wersal.
Bez auta ani rusz, auto trzeba wynająć. Wynajęcie auta najtaniej wychodzi poprzez stronę www i odebranie go na np. lotnisku. Hotele obstawiane są przez największe korporacje rentcar’ów – więc cenowo nie wychodzi to korzystnie.
Wg ostatnich badań europejskich kierowców, Włosi wygrali klasyfikacje na najgorszego europejskiego kierowcę – i to można odczuć na kalabryjskich drogach. Brak używania migaczy, wyprzedzanie w przedziwnych i absolutnie niebezpiecznych miejscach, wciskanie się ‘na pałę’ wszędzie, gdzie jest kilka centymetrów miejsca, parkowanie wszędzie, dosłownie wszędzie, w miastach i miasteczkach wszędzie piesi, skutery. Znaki i sygnalizacja świetlna swoje – użytkownicy dróg swoje. Ale jak się już przyzwyczai do warunków, obowiązkowo trzeba odwiedzić Sycylię (promem do Messiny), zahaczenie o przepiękną miejscowość Taormina (taki włoski kurort pokroju Sopotu), dotarcie na Etnę (droga autem niebezpieczna, bardzo dużo zakrętów, ale warta zachodu). Po stronie kontynentalnej części Włoch obowiązkowo piaszczyste plaże w okolicach Tropea oraz pomiędzy Tropea i Capo Vaticano. Z Tropei obowiązkowa całodniowa wycieczka statkiem na trzy wyspy Stromboli-Vulcano-Lipari.