Sporo już pisałem o Hiszpanii. Ale o tym kraju mógłbym pisać całe życie. To jeden z ulubionych przez polskich turystów kierunków wakacyjnych. Po prostu Hiszpania nigdy cię nie zawiedzie. Pogoda jest murowana. Hotele na wysokim poziomie. Jedzenie smaczne, świeże i dla każdego coś się znajdzie. Nawet ci, którzy żywią się w Polsce na co dzień kebabami, nie będą w Hiszpanii nagle pozbawieni swojego ulubionego dania. Piszę to oczywiście trochę żartem, no bo kebaby to powinno się jeść w Turcji, pizzę we Włoszech, a w Hiszpanii paellę, gazpacho czy tortillę.
Hiszpanie jak wiadomo uwielbiają siestę. Bez niej żyć się nie da i chwila drzemki, dwu- czy trzygodzinnej w ciągu dnia jest wręcz narodową powinnością każdego dobrego obywatela Hiszpanii. Ale Hiszpanie uwielbiają też się bawić. Opowiem o kilku tradycyjnych świętach. Warto zaplanować wakacje tak, by chociaż w jednym z nich uczestniczyć. Zabawa zawsze bowiem trwa do białego rana.
Zacznę od Nocy Świętojańskiej, znanej nam doskonale. U nas puszcza się wianki. W Hiszpanii jest nieco inaczej. Dla Hiszpanów święto to symbolizuje walkę dobra ze złem, Boga z Szatanem. Wygrywa oczywiście dobro. 23 czerwca, wieczorem, młodzi zbierają różne zioła, głównie rozmaryn, ślaz, fenkuł, dzikie róże, ot ogólnie to, co rośnie wokół i robią z tego bukiet, który zanurzają na noc w wodzie. Rano, aromatyczną wodą, należy przemyć twarz, a bukiet zawiesić na drzwiach wejściowych, aby chronił dom przed złymi duchami. Podczas wieczornej biesiady je się przede wszystkim sardynki. W czerwcu są bowiem najsmaczniejsze. Do sardynek podawane jest pieczywo kukurydziane zwane boroa, a wszystko popijane jest uwaga, winem czerwonym, a nie białym. W Katalonii tego dnia je się specjalne słodkie naleśniki zwane cocą de Sant Joan. Jak będziecie w Katalonii spróbujcie tego wypieku. Je się go i na słono i na słodko i na słono-słodko… :)
O Tomatinie na pewno słyszeliście. Ileż razy pokazywali to wszak w telewizji. A warto zobaczyć to na własne oczy. W ostatnią środę sierpnia, w miejscowości Buñol, niedaleko Walencji, odbywa się wielka wojna na pomidory. Walka rozpoczyna się punktualnie o 11 godzinie i trwa do południa. Pomidory użyte do walki leżą wcześniej 48 godzin w specjalnym silosie, by stały się miękkie. Regulamin nakazuje też, by przed rzuceniem pomidorem w przeciwnika, owoc rozgnieść w dłoni. Zabrania się rozrywania i rzucania swoimi koszulkami i przeciwników. Władze miejskie doradzają, ale nie nakazują, by podczas bitwy mieć na sobie okulary do nurkowania lub gogle. No i oczywiście po zakończonej bitwie rozpoczyna się wielkie after party. Po raz pierwszy Tomatina odbyła się w 1945 roku. Dziś uczestniczą w niej ludzie z całego świata. Głównie oczywiście Hiszpanie (16%), ale też i Brytyjczycy (14%), Japończycy (9%), Hindusi (8%), Australijczycy i Amerykanie. Warto by te statystyki uzupełnić o Polaków. A w zeszłym roku, po raz pierwszy, zorganizowano specjalny plac do Tomatiny dla dzieci w wieku od 4 do 14 lat. Tam bitwa trwała w najlepsze specjalnie spreparowanymi pomidorami, tak by żaden maluch nie wyszedł z tej zabawy z jakimkolwiek szwankiem.