W Punta Cana wypoczywają miliony turystów z całego świata. To taka hotelowo-plażowa wizytówka Dominikany. Tymczasem mało kto wie, że tereny Punta Cana nie należą do Skarbu Państwa, lecz są własnością prywatną. Zostały wykupione od Państwa przez Amerykanów w 1969 roku. I jeszcze nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Ciekawie robi się, gdy wejdziemy głębiej w strukturę spółki Grupo Puntacana. Otóż jej współwłaścicielami są m.in. Julio Iglesias i Oscar de la Renta.
Jedną z ciekawszych atrakcji turystycznych Punta Cana jest Manati Park. To park wodny, gdzie można pływać w specjalnych basenach z delfinami czy wielkimi ssakami wodnymi manatami – skąd nazwa parku. Kolejnym miejscem, do którego warto wpaść, to Marinarium – ekologiczny park wodny, odwiedzany tłumnie przez miłośników nurkowania, a zwłaszcza snorkelingu, czyli zwiedzania podwodnego świata z maską i fajką. W Marinarium można pływać wśród wielkich płaszczek i niegroźnych rekinów. To raczej atrakcja dla dorosłych. Dzieci na pewno lepiej będą bawić się w Parku Manati.
W Punta Cana Morze Karaibskie „wlewa się” w Ocean Atlantycki. Dzięki temu wieje tu dość silny wiatr. Z jednej z strony morska bryza pozwala nam opalać się bez większego wysiłku, ale to nie jedyne korzyści. To idealne miejsce dla miłośników parasailingu, czyli spadochroniarstwa holowanego. Wystarczy bardzo krótkie szkolenie, by fruwać nad białymi plażami Punta Cana i turkusową taflą Morza Karaibskiego.
Punta Cana uważana jest za jedno z najlepszych miejsc na świecie do połowów „grubej ryby”. Dzięki temu, że Morze Karaibskie łączy się z Oceanem Atlantyckim, tworzą się tu specyficzne prądy morskie, „spychające” w tutejsze wody wielki ławice ryb. Sezon połowowy trwa około 7 miesięcy w roku. A co się głównie łowi? Barakudę, koryfenę, błękitną i białą oraz makairę, czyli merlina. Agencje organizujące rejsy mieszczą się głównie w Cabeza de Toro. Amatorzy wyruszają na 2- lub 4-godziny rejs. Zawodowcy mogą pływać nawet cały dzień.
Pisałem już o dominikańskich polach golfowych – pięknie położonych, cudownie zaprojektowanych przez czołówkę golfowych architektów i dość atrakcyjnych cenowo, choć uwaga, nie należących do najtańszych. Kilka rad, by nie przepłacić. Spróbujcie zarezerwować pola golfowe jeszcze w kraju. Na miejscu lepiej płacić gotówką. Przelicznik miejscowego peso na euro czy dolary przy użyciu kart kredytowych jest niestety niekorzystny. Przywieźcie własne kije. Wypożyczenie jest dość drogie. Spróbujcie zarezerwować hotel, w ofercie którego jest możliwość gry w golfa. Korzystanie z innych pośredników nie jest wskazane. A teraz z tą wiedzą śmiało możecie wertować katalog biura turystycznego.
Warszawa, 25.08.2016, godzina 11.17