Za chwilę wracam do Polski. Ale na Kubę na pewno wrócę. Zimą. I zatrzymam się najprawdopodobniej w Cayo Santa Maria. Pojechałem tam na jeden dzień, aby sprawdzić czy warto. Odpowiedzi nie szukałem długo – zdecydowanie tak!
Ta malutka wysepka, długa na 16 kilometrów i szeroka na 2 kilometry, wraz z dwoma innymi wyspami tworzą tzw. Los Cayos de Villa Clara. Jak podaje lokalna prasa, niedługo powstanie tu pole golfowe i park wodny. Kubańczycy inwestują w ten region na potęgę. Chcą, aby do 2018 roku ten karaibski miniarchipelag przyjmował więcej turystów niż Varadero. Myślę, że doskonale wiedzą, co robią – ich inwestycje w turystykę są godne najwyższego podziwu. Moim zdaniem szanse powodzenia są ogromne, czar tej wysepki jest nie do podważenia.
Dojazd z międzynarodowego lotniska w Santa Clara trwa 90 minut – około godziny lądem i 30 minut morskim mostem. Widoki są przepiękne. Budowa tej 48-kilometrowej przeprawy, zwanej Pedraplen Cayo Santa María, trwała 10 lat. Wstęgę przecinał nie kto inny jak sam Fidel Castro – zaledwie rok przed inauguracją nowego tysiąclecia. Przeprawa w rzeczywistości składa się z 46 pomniejszych kładek skonstruowanych tak, aby zapewnić swobodny przepływ wody i nie naruszyć ekosystemu. Pamiętajcie jednak o jednym – most w nocy jest słabo oświetlony i dość łatwo zjechać z drogi i skończyć w wodzie… po zmroku lepiej złapać taksówkę, niż jechać na skuterze czy samochodem.
Miłośnicy towarzyskich atrakcji powinni się skierować do Pueblo Las Terrazac na Cayo Santa Maria. Jest to nowo wybudowane, turystyczne miasteczko z doskonałą restauracją i Habano House&Clubem – czyli wiadomo: rum i cygara. W okolicach, dawnymi czasy, na jachcie „Pilar” pływał Ernest Hemingway (pieszczotliwie nazywany przez lokalsów Ernesto albo Papá) i namiętnie łowił marliny – nie bez powodu przedstawiciel tego gatunku stał się inspiracją do napisania powieści „Stary człowiek i morze”. Ja też postanowiłem wynająć łódź. Koszty małe, frajda wielka. Elegancka łajba, którą wybrałem może pomieścić 8 osób. W cenie wyszkolona załoga i sprzęt rybacki. A co łowić? Barakudy, wahoo, mahi mahi…Mahi mahi to rzecz jasna koryfena, inaczej smagla. Wyczytałem, że żywi się głównie rybami latającymi. A wahoo to solandra! Wypadło mi z pamięci… Koniec końców, łowione ryby oddałem współtowarzyszom rejsu, bo wracałem do Varadero, ale warto je wieczorami usmażyć na tutejszych plażach.
Na Cayo Ensenachos, czyli kolejnej z trzech wysepek, mieści się delfinarium. To jedno z największych delfinariów w Ameryce Łacińskiej. Organizuje się tu 2 spektakle dziennie, o 11 i o 15, a dojechać można wygodnymi, panoramicznymi autokarami. Na bardziej odważnych czeka możliwość kąpieli z tymi niezwykłymi ssakami.
A co powinni wiedzieć fani nurkowania? Dwugodzinny wypad z wypożyczonym sprzętem kosztuje około 25 CUC (100PLN). Jest też i drożej i głębiej i dłużej… dla każdego coś się znajdzie. Najczęściej wypływa się koło godz. 13 – 14 i wraca po 2 lub 3 godzinach. Bezpiecznie i miło. Ja porządnie nanurkowałem się w Varadero. W Cayo Santa Maria przeczytałem tylko informację, co i jak… Co do życia nocnego mam na razie mgliste pojęcie. Wróciłem wieczorem do Varadero. Więcej szczegółów o nocnych szaleństwach w gorrrących rytmach kubańskiej muzyki wkrótce!
Varadero, 07.08.2016 r., 23.45 czasu lokalnego