shutterstock_185594453

Nie taki diabeł straszny… Siedzę na hotelowym tarasie. Pogoda jest idealna, 26 stopni. Woda akurat. Gdzie jestem i jak tu jest dowiecie się za chwilę, w kolejnym wpisie. A teraz kilka refleksji po wczorajszej, wieczornej dyskusji.

Rozmawiałem w gronie znajomych z Polski i obcokrajowców, którzy się do nas przyłączyli. Głównie Niemcy i Brytyjczycy. Bardzo mnie zdziwiło i zaskoczyło, to co mówili. Okazało się, że wybierając miejsce podróży boimy się nieznanego. Zamiast Kenii wybieramy Grecję, zamiast Meksyku, Hiszpanię, zamiast Tajlandii Chorwację. I wcale nie ze względu na cenę, ale właśnie z obawy przed niewiadomym i rozczarowaniem. Brytyjczycy powiedzieli, że Kenia im nie odpowiada, a to przecież ich dawna kolonia, powinni czuć się jak u siebie w domu. A jednak nie. Powiedzieli, że musi tam być albo bardzo gorąco, albo bardzo mokro, a oni już dwudziestu lat nie mają… Jak to? Przecież nic bardziej błędnego! Kenia charakteryzuje się bardzo umiarkowanym klimatem.

To nie Sahara. Pora deszczowa oczywiście występuje, ale trwa zaledwie dwa miesiące w roku i to też nie na terytorium całego kraju w tej samej chwili. Prawdziwa pora deszczowa to jest w Wielkiej Brytanii czy francuskiej Bretanii, tam nie pada przez dwa miesiące… A takich krajobrazów jak w Kenii w Europie nie znajdziemy. I co więcej, pewnej pogody. Europa jest kapryśna, Kenia mniej.
Znajomi z Polski narzekali z kolei na Tajlandię. Że daleka podróż, że niebezpiecznie i że jeżdżą tam tylko podejrzane typy. No cóż, może i Bangkok nie jest tak spokojnym miastem jak Radom czy Kielce nocą, lub ulica Brzeska na warszawskiej Pradze… Prawda jest jednak taka, że ładniejszych plaż na wyspach i lepszego jedzenia w cenie, jaką oferuje Tajlandia, znaleźć jest trudno. Polacy lubią dobrze pojeść, a kuchnia tajska jest niezwykle zróżnicowana.

Niemcom nie podobał się Meksyk. Słuchając ich wypowiedzi, miałem wrażenie, że swoje poglądy opierali na samych stereotypach, do tego wyssanych z palca. Byli przekonani, że w Meksyku jest niechlujnie, że Indianie są bardzo zamknięci i niegościnni, a na domiar złego są tam same góry, więc jest wysoko, a jak jest wysoko, to nikt nie może swobodnie oddychać. Dziś rano, z czystej ciekawości, przejrzałem niektóre blogi turystyczne i rzeczywiście ze zdziwieniem przeczytałem, że wypoczynek na Jukatanie nie spodobał się wielu turystom. Dałem się nabrać, ale tylko odrobinę. Potem zrozumiałem, w czym rzecz.

Zanim uznamy czyjąś opinię za słuszną, sprawdźmy, kto ją wygłasza. Przecież czego innego poszukuje para motocyklistów czy couchsurferów, a czego innego rodzina z dziećmi czy zakochana para. Na Jukatanie oczywiście, że są tłumy. W okolicach Cancun też. Ale przecież nawet w polskich Bieszczadach, jak zaświeci słońce, to nad Soliną nie da się wepchnąć igły. W Meksyku, w Kenii, w Tajlandii są miejsca pełne turystów, ale są też i zupełnie dzikie. Podobnie jak i na Kubie. Tak jestem na Kubie. W Varadero. I już niedługo moja relacja z gorących Karaibów.

Varadero, 03.08.2016, 12.43 czasu lokalnego