Początek czerwca. Środa. Godzina 6:30. Mój budzik właśnie oznajmił, że pora wstawać – za półtorej godziny odbieram pierwszych gości. Kiedy ja szykuję się do pracy, niektórzy w tym samym czasie szykują się na swoją pierwszą wycieczkę. Dzisiaj jedziemy do Dalyan’u: zażyć odmładzających o dziesięć lat kąpieli błotnych i siarkowych, zjeść smaczny lunch w miłych towarzystwie, otoczeni pięknym krajobrazem, ugryźć trochę historii, i w końcu odpocząć na jednej z najpiękniejszych plaż świata.. Wycieczka typu relaks… Dzisiejszy dzień należy do nas, i mamy się dzisiaj przede wszystkim zrelaksować, a przy okazji zobaczymy mnóstwo ciekawych rzeczy… A więc w drogę!
„Dzień Dobry, Tui Poland, Czy wybieracie się Państwo w Rejs Turecką Amazonką?”
Wieczór przed wycieczką otrzymuję informację, o której godzinie mam być gotowa do wyjazdu, z samego rana autokar odbiera mnie spod domu. Jeszcze tylko wstąpimy na chwilę do biura, koleżanka z biurowej recepcji wręcza nam listę uczestników i z uśmiechem życzy „iyi turlar”, czyli „udanej wycieczki”! Pierwszy hotel, a goście już na nas czekają! Przez cały czas słyszę, że Polacy się nigdy nie spóźniają – Polacy są przed czasem! I uwielbiam te czekające uśmiechnięte twarze!
A dziś w programie mamy…
Kiedy wszyscy są już na pokładzie, czas oficjalnie rozpocząć wycieczkę! Zaczynamy oczywiście od powitania i przedstawienia zespołu: „witamy serdecznie w imieniu biura podróży Tui Poland, naszego partnerskiego biura i w imieniu własnym: czyli swoim i mego oficjalnego przewodnika”. Zawsze tłumaczę grupie kim jest ta osoba, która siedzi cichutko z przodu autokaru – nasz oficjalny przewodnik. Zgodnie z tureckim prawem, zawsze obok zagranicznego pilota musi być obecny tzw. lokalny turecki przewodnik, w ten sposób Turcja chroni swój rynek pracy. A dzisiaj jest z nami Teoman. I oczywiście równie ważną osobą na pokładzie jest nasz kierowca, która ma na imię Nedin. Gromkimi brawami witamy naszego kierowcę, który w odpowiedzi radośnie naciska klakson. Dzisiejsza grupa, bardzo kameralna, bo licząca tylko osiem osób, okazała się bardzo otwartą, zgraną i niezwykle rozgadaną grupką. Co mnie oczywiście bardzo cieszy! Droga minęła nam bardzo szybko, nim się obejrzeliśmy byliśmy już na miejscu! W trakcie trwała żywa dyskusja na temat Turków i ich nawyków. Wszyscy, co do jednej osoby, rozmawiamy, ja opowiadam, goście reagują, komentują, dopytują. Rozmawiamy na tematy poważne, interesujące, historyczne i krajoznawcze, ale też na takie zabawne. Z taką grupą można rozmawiać o wszystkim!
A region do którego się udajemy to prawdziwa oaza przyrody, strefa ekologiczna, najpiękniejsza w Europie (wg. The Times, 2008 rok). Przed samym Dalyan’em zatrzymujemy się na chwilę żeby zobaczyć hodowlę… bocianów!
Po przejechaniu osiemdziesięciu kilometrów jesteśmy już na miejscu. Dalyan – urocze miasteczko nad rzeką Dalyan, 20km od lotniska Dalaman. Wysiadamy z autokaru i wskakujemy do naszej łódki, z której zrealizujemy cały dzisiejszy program. Jeszcze tylko kilka minut i zabawę czas zacząć. Przed nami pierwszy punkt programu: kąpiele błotne i siarkowe. Wybuchamy śmiechem na widok zielonych ludzików suszących się na słońcu, ale po kilkunastu minutach stoimy dokładnie w tym samym miejscu co oni, i suszymy błoto na własnej skórze. Jako przewodnik nie biorę udziału w kąpielach, moim obowiązkiem jest sprawowanie opieki nad wszystkimi rzeczami pozostawionymi przez naszych turystów. Pani z zielonkawym kolorem skóry wraca na chwilę do naszego stolika i melduje się z imienia i nazwiska (w razie gdybym nie rozpoznała) i zabiera z torebki aparat fotograficzny. Niecodzienne miejsce, niesamowita przygoda, dzika atmosfera – koniecznie trzeba to uwiecznić. A przed opuszczeniem kompleksu, odmłodzeni, ale już we własnej skórze robimy sobie grupowe zdjęcie.
„Głodni? – Trochę tak, błoto wyciąga :)” – Nasza łódka sunie powolutku do restauracji. Pyszna zupa z soczewicy już na nas czeka, a jako danie główne wszyscy zgodnie zamówiliśmy grillowane świeże ryby.
W razie czego zawsze mamy przygotowany Plan B
Niespodziewanie, i ku naszemu wielkiemu zaskoczeniu, w porze lunchu zerwał się ogromny wiatr. Zaniepokojony kapitan przybiegł żeby poinformować, że kontynuowanie rejsu może okazać się niebezpieczne. W takich momentach przychodzi pora na plan B, czyli wracamy do naszego minibusa, jedziemy pod grobowce licyjskie, następnie busem na plażę Iztuzu. Jako dodatkowy punkt programu w ramach rekompensaty za zmiany spowodowane siłą wyższą proponujemy wizytę w centrum rehabilitacji żółwi morskich caretta caretta. Taki jest alternatywny plan, na który cała nasza grupka jednogłośnie się zgadza. Wydaje mi się, że przekonało ich zagwarantowane spotkanie z żółwiami morskimi.
W trakcie kiedy ja zajmuję się naszymi gośćmi, nasz oficjalny przewodnik przez cały czas trzyma rękę na pulsie. Prosi kapitana, żeby mimo wszystko był w pogotowiu, jeżeli pogoda się poprawi i nasza grupa zdecyduje się wrócić na pokład, żeby kontynuować rejs. I tak też się stało – podjechaliśmy kawałeczek, wzdłuż brzegu rzeki, i sztorm ustał. Kiedy ja opowiadam gościom o historycznej krainie Licji, o Licyjczykach i grobowcach licyjskich, Teoman, dzwoni po kapitana i prosi, żeby przyjął nas spowrotem na pokład. Po kilku minutach zajmujemy wygodnie miejsca i ponownie łódką suniemy labiryntem rzeki Dalyan. Z uśmiechem komentujemy nasze pierwsze wycieczkowe niespodziewane przygody.
Po godzinie dopływamy do plaży żółwi, stawiamy bose stopy na miałkim niczym sól piasku, i rozpoczynamy kolejny etap programu – kąpiele słoneczne i morskie na plaży Iztuzu. „Proszę nie zapomnieć, że ten pusty pas ciągnący się pośrodku plaży należy do samic caretta caretta, które w tym miejscu złożyły już swoje jaja, i głęboko w piasku trwa dwumiesięczna inkubacja” – „Pamiętamy, i wrócimy na łódkę na czas”. Kiedy grupa ma swój czas wolny na plaży, my udajemy się do plażowej kawiarni, i robimy sobie przerwę na çay.
Wszyscy wracamy na łódkę o czasie. Świetnie zorganizowana grupa, to trzeba docenić i trzeba pochwalić. Płyniemy z powrotem do miejsca gdzie czeka już na nas nasz kierowca. Przejeżdżając przez centrum miasteczka, spoglądamy w lewo i podziwiamy fontannę przedstawiającą rodzinę żółwi – perełkę ekosystemu. Niektórzy z Nas są tak zrelaksowani, że od razu zapadają w tzw. powycieczkowy sen. I skoro nie mamy już żadnych pytań i chcemy na chwilę poddać się refleksji, w ciszy wracamy do Marmaris.
Pożegnaniom nie było końca! Ja wyraziłam swoje marzenie, żeby każda kolejna grupa była właśnie taka jak ta. Pewna Pani dostarczyła mi wielu wzruszeń, niektóre słowa mają potężną i magiczną moc. Dziękuję wszystkim uczestnikom za wspaniałą atmosferę, za to, że swoim uczestnictwem wzbogacili tą wyprawę, że swoją energią doładowali moje akumulatory. I pozdrawiam wszystkich serdecznie. Mam nadzieje „do szybkiego zobaczenia”.