boze narodzenie

Jeszcze więcej świątecznej egzotyki proszę!

760x433_7

            Dzisiaj przychodzimy do Was z dobrą nowiną w postaci obiecanych kolejnych świątecznych poleceń i zachęt. Zatem tak jak w tytule – jeszcze więcej świątecznej egzotyki? Nie ma sprawy! Obrusy w motyw zebry zamiast sianka pod obrusem, spacer po Diani Beach, uznaną za jedną z najpiękniejszych plaż na globie, rejs na pokładzie łodzi dhow, a może safari w jednym z parków narodowych, by przekonać się, czy dzikie zwierzęta też przemówią ludzkim głosem? Tego wszystkiego można zaznać w Kenii. Jeśli wolelibyśmy uniknąć tłumów i nieco się wyciszyć, a jednocześnie chcemy zwiedzić kenijskie miasta, to okres świąt jest idealnym momentem, bowiem wtedy kenijskie miasta pustoszeją. Dzieci mają ferie, więc Kenijczycy grudzień traktują jak najlepszy moment na odwiedziny rodzinnych stron i wiosek. Świąteczne selfie to w Polsce od kilku lat niemalże równoprawna tradycja jak 12 potraw i łamanie się opłatkiem. Podobnie w Kenii święta to czas rodzinnych fotografii, choć raczej nie będą to selfie. :)

            A może mleko kokosowe zamiast kompotu z suszu, krewetki zamiast karpia i kąpiel w Oceanie Indyjskim, zamiast oglądania „Kevina samego w domu”? Jeśli brzmi to jak interesujący plan, to Zanzibar będzie najlepszym miejscem do zrealizowania tych fantazji. Jako kraj muzułmański, położony daleko od Europy, Zanzibar nie miał i nie ma ambicji przeszczepienia świątecznych tradycji na swoją ziemię (zupełnie inaczej aniżeli Turcja, o której opowiedzieliśmy w poprzednim wpisie). Co prawda czarnoskóry Mikołaj to częsty widok w tej części świata o tej porze roku, ale Zanzibar to raczej kierunek dla osób, które chcą odetchnąć od świątecznych konwenansów i uroczystego ambarasu.

Noche Buena albo któryś z Atoli

            Noche Buena, czyli Dobra Noc, to kubański odpowiednik naszej wigilii. Dobra Noc mocno różni się od naszej cichej nocy, bo Kubańczycy świętują ją charakterystycznie dla swojego temperamentu. Nie brakuje głośnej muzyki, salsy, reggaetonu, rumu i ogólnej fiesty. W przeciwieństwie do Polski, na Kubie nie ma zwyczaju dawania sobie prezentów w czasie Bożego Narodzenia. Wyjazd na tę cudowną wyspę może być zatem najlepszym prezentem jaki sami sobie podarujemy.

            Ostatnim, chyba najbardziej nieoczywistym kierunkiem, jaki może stać się naszym świątecznym przeznaczeniem i przygodą, są Malediwy. Bardziej oryginalnie już być nie może! Malediwy to raj na jaki zasługujemy, choć niektórym wydaje się nieosiągalny. Nic bardziej mylnego! Jeśli zamiast zieleni, czerwieni i złota, pożądasz błękitu, turkusu i szmaragdu, jeśli kilka nędznych godzin światła słonecznego chcesz wymienić na osiem lub dziewięć godzin pełnej „lampy”, jeśli temperatury w okolicach zera Cię nie pociągają, ale te w okolicach 30 stopni Celsjusza jak najbardziej, jeśli w święta nie chcesz robić absolutnie nic ponad moczenie nóg w wodzie i picia drinków – Malediwy są dla Ciebie.

            W tym roku, kiedy świat stanął na głowie i wygląda na to, że jeszcze przez chwilę na niej postoi, zanosi się na to, że święta też będą inne, niż dotychczas. Może nasza tegoroczna chęć spędzenia Bożego Narodzenia będzie kontrapunktem do naszego corocznego sposobu ich spędzania. Osoby regularnie wyjeżdzające za granicę w okolicach wigilii zapragną usiąść przy stole z rodziną jak za dawnych lat, a osoby co roku odtwarzające ten sam świąteczny model poczują, że ten rok jest wprost wyborny na szaleństwo. Niezależnie od tego, pod jaką szerokością geograficzną przyjdzie nam je spędzać, z jakim widokiem za oknem i w jakim składzie składać sobie życzenia, istotne by zrobić to ze świadomością obowiązujących w danym miejscu tradycji, z nadzieją na kolejne bezpieczne i niezwykłe podróże, a przede wszystkim z jeszcze mocniejszą wiarę w moc spełniania świątecznych życzeń. Do siego roku i niebywałych wojaży!