Byliśmy w hotelu w 2014 r., w wakacje, przez 10 dni, z rodziną (2 dorosłych i 2 dzieci).
Szukaliśmy miejsca spokojnego, czystego, przyjaznego dzieciom, chętnie z basenem, z niedalekim i nie stromym dojściem na plażę. Miejsca, w którym można w spokoju i ciszy zrzucić balast ostatnich miesięcy pracy. Trzy gwiazdki może nie obiecywały dużo, ale dawały nadzieję na jakiś podstawowy standard.
To nie jest spokojne miejsce - hotel leży na skrzyżowaniu dróg okalających wyspę i każdego ranka o godzinie piątej zaczynały budzić nas kolejno: autobusy, motory i motorynki, które przyspieszały, bądź hamowały gwałtownie przed skrzyżowaniem, no i hit wyjazdu: samochody dostawcze do supermarketu, który jest w budynku hotelowym. Być może jest to wygodne - to jedyny sklep w tej części wyspy, ale dla mieszkających w hotelu uciążliwe są te wiecznie podjeżdżające pojazdy i głośno rozmawiający ludzie.
Czystość. Pokój dostaliśmy wyremontowany, więc jeszcze nosił ślady nowości, choć już zaniedbany, bo niedoczyszczony. Wkroczyliśmy z własnymi środkami do czyszczenia, żeby doszorować wannę i brudną lodówkę. Sprzątanie i wymiana ręczników codziennie, ale efekt niedoczyszczenia i braku staranności pozostał przez cały wyjazd. W pozostałej części hotelu było już tylko gorzej. Smugi i odciski rąk na błyszczących i gładkich powierzchniach z każdym dniem powiększały się.
Najbardziej fatalny był basen i jego otoczenie, opanowany przez stado właśnie urodzonych kotów (i kilka dorosłych). Kotki wchodziły dosłownie wszędzie, snuły się po jadalni na świeżym powietrzu, sąsiadującej z basenem, wylegiwały się na poduszkach mebli przybasenowych, spacerowały po dnie basenu, kiedy spuszczono w nim wodę. Nie raz po powierzchni wody pływały kocie odchody.
Otoczenie hotelu piękna przyroda, zaniedbane i maksymalnie zaśmiecone przez ludzi. Ogólnie, Chorwacja ma problem ze śmieciami. Pewnie ma to związek z trudnościami w transporcie (żeby dostać się z Trogiru na Ciovo, trzeba długo postać w korkach), ale nic nie usprawiedliwia ludzi, i to w głównej mierze lokalsów - Chorwatów, którzy śmiecą na potęgę, śmieci wyrzucają obok siebie, na plaży i do morza. Nikt z turystów nie zbiera śmieci i petów po papierosach z plaży, a służb komunalnych przez 10 dni nie widzieliśmy na plaży. Najgorsze są weekendy - śmieci rosną w śmierdzące kupy, wokół których przechadzają się turyści. Jeździliśmy na koniec wyspy, na dzikie plaże. Tam było czyściej.
Mieliśmy widok z okna na komunalne śmietniki - kontenery, opróżniane chyba raz w tygodniu, do których śmieci wyrzucał nasz hotel i pewnie połowa mieszkańców tej strony wyspy. Oprócz tego, że śmierdziało, śmieci permanentnie rozgrzebywane i rozciągane były przez kotki i ludzi.
Plaża - w sumie miłe, malownicze miejsce, z drobnymi, jak na Chorwację, kamyczkami i z łagodnym zejściem do morza, ale totalnie zaniedbane i brudne. Morze brudne, pełne śmieci. W weekendy mnóstwo ludzi, w tym tubylców, którym totalnie nie przeszkadza, że kąpią się w szambie.
Obsługa - milcząca, obrażona, nie zauważająca, nie mówiąca pierwsza "dzień dobry", często nie rozumiejąca angielskiego, o polskim nie wspominam. Zero inicjatywy. Przez cały nasz pobyt jakby bali się, że coś od nich będziemy chcieć. Poza jednym panem z baru/ obsługującym restaurację. Mówił po angielsku i miał jasne włosy :-) Jedyny się uśmiechał :-))) I paniami sprzątającymi (mimo ich zaniedbań).
Oferta. To ciekawostka. Na chorwackich i angielskojęzycznych stronach znaleźliśmy informację, że hotel dysponuje spa i odnową biologiczną. Znaleźliśmy. W piwnicach ogromne niewykorzystane przestrzenie - hale fitness, zużyty sprzęt sportowy (Piłki, maty, rowerki), baseniki jakuzi itp. Straszne - stoi i nie jest używane. A wystarczyłoby tylko posprzątać - i można wpuścić ludzi, żeby się mogli wyżyć.
Na nasze pytanie w recepcji, czy możemy dostać informacje o wyspie, jej atrakcjach, jakąś mapę itp. powiedziano nam, że "tu leży segregator i możemy sobie poczytać". Wspomnę, że w Trogirze każda knajpa miała oficjalne materiały reklamowe regionu, a hotel nie miał nic!!!
Nikt nie opowiedział nam nic o hotelu, zasadach i warunkach pobytu. O wszystko musieliśmy pytać sami.
Generalnie - nic specjalnego dla dzieci.
Wi-fi cienkie, rwało połączenie, wieczorem, przy dużym obciążeniu, nie dało się nic zrobić.
Jedzenie. W cenie pobytu mieliśmy śniadania. Wybór mięs, serów itp raczej mizerny. Za to lokalne ciasta, ciasteczka, tarty, zapiekane naleśniczki - pycha!!! Tylko że trzeba było przyjść na początku. Pod koniec już nie dokładali :-( Generalnie trzeba było ciągać wiecznie zabieganą obsługę, żeby dołożyli tego i owego, a ciągle coś się kończyło. Kawa śniadaniowa, tradycyjnie, obrzydliwa. Kupowaliśmy w barze. Obiady czasami jedliśmy w restauracji. Nic specjalnego. Odmrażane, odgrzewane, frytowane.
Zarządzanie - ogólnie cały obiekt sprawiał wrażenie fatalnie zarządzanego miejsca. Bez gospodarza, bez wizji funkcjonowania, i chyba bez pieniędzy, mimo że ma ogromny potencjał, fajne otoczenie i możliwości. Nikomu się tam nic nie chce, nikt nic nie naprawia, nikt nie schyli się, żeby podnieść papierek, nikt cię nie zauważa, ogólna maniana: Jesteś - dobrze, nie ma cię - też dobrze.
NIE POLECAM!!! Nie chodzi o nasze super wymagania, ale jeżeli jest brudno i nikt nic nie robi, żeby zmienić ten stan, i nikt nawet nie uśmiechnie się do gościa (o dobrym słowie nie wspominając), to hotel nie zasługuje na żadną gwiazdkę.
Baltazar-only2015-04-23