To moja ostatnia relacja z Kuby. Przynajmniej tego lata, gdyż jak pisałem wcześniej, planuję wrócić tu zimą – tym razem zapewne do Cayo Santa Maria. Kolejne odcinki mojego bloga będą o Meksyku. Tym razem będą to moje wspomnienia i relacje moich przyjaciół. Mam nadzieję, że równie pożyteczne, co te z Kuby.
varadero
Są jeszcze tacy, którzy pamiętają restaurację Habana na ulicy Pięknej w Warszawie. W nieciekawych latach 70 i 80. XX wieku można tam było napić się kubańskiego rumu Havana Club, ale z jedzeniem kubańskim było już o wiele gorzej. I chyba do dziś nie ma w Polsce prawdziwej kubańskich restauracji. Jeśli chcemy skosztować kubańskich przysmaków, trzeba pojechać na Kubę. A najsmaczniej jest oczywiście w Hawanie.
Za chwilę wracam do Polski. Ale na Kubę na pewno wrócę. Zimą. I zatrzymam się najprawdopodobniej w Cayo Santa Maria. Pojechałem tam na jeden dzień, aby sprawdzić czy warto. Odpowiedzi nie szukałem długo – zdecydowanie tak!
Jestem w Varadero – mekce turystów z całego świata. To niezwykłe miasto. Mieści się na półwyspie Hicacos. Plaża ma ponad 20 kilometrów długości i jest bezpłatna, co nie jest na Kubie takie oczywiste – wiele plaż przynależy do hoteli i ma wstęp zarezerwowany tylko dla gości hotelowych.
Miasto i wybrzeże stało się modne wśród Amerykanów już w 1870 roku, ale prawdziwy rozkwit miasta zaczął się w latach 30.