Jeden z najczęstszych powodów reklamacji Klientów to zmiana godziny wylotu, lub jeszcze trudniejsza do przyjęcia, zmiana portu wylotowego. Te tematy pojawiły się też w Waszych komentarzach, także myślę, że warto je poruszyć.
Rezerwacja biletów
Zacznę jednak od tematu, który pojawił się w komentarzach do mojego ostatniego wpisu, a mianowicie nasz system sprzedażowy i odczucie jego skomplikowanej obsługi.
Do tego tematu chciałbym się tylko krótko odnieść: według mnie nie ma trudnych systemów, są tylko mniej lub bardziej intensywnie używane systemy. Rezerwujcie po prostu częściej TUI i tym sposobem przyswoicie sobie szybko i łatwo nasz system. Za jego pomocą w całej Europie rezerwuje się codziennie średnio 14 tysięcy pax (tzn. osób w naszym turystyczny żargonie :)) lub ok. 5 tysięcy rezerwacji – on nie może być aż taki zły :-) Oczywiście zawsze może być lepiej, ale akurat w tym temacie nie jesteśmy elastyczni, działamy na systemach grupowych, a Merlin to przecież tylko cenowa wyszukiwarka a nie system z poradą!
Przeloty
Wracając jednak do meritum sprawy, czyli przelotów. Dlaczego te zmiany? Odpowiedź jest stosunkowo łatwa: aby móc wypełnić jak największą ilość miejsc w samolocie! Przyjmijmy, że mamy wylot na Kos z Katowic i z Krakowa w każdą sobotę od połowy maja do końca września. W marcu stwierdzamy, że pierwszych parę wylotów sprzedało się bardzo słabo, czyli i na jednym i na drugim samolocie jest po ćwiartce lub jednej trzeciej wypełnionych miejsc. I wtedy musimy podjąć decyzję: albo idziemy w wyprzedaż, czyli w poruszane w ostatnim wpisie na blogu Last Minute i wchodzimy w takim wypadku w negatywne marże, albo zmniejszamy podaż i lecimy zamiast KTW-HER-KRK-HER-KTW (KTW=Katowice, HER=Kreta, KRK=Kraków) albo KTW-KRK-HER-KRK-KTW, czyli każdy wsiadający do samolotu w Katowicach ma niestety dwa międzylądowania. Albo, jeśli tej samej soboty leci również samolot n.p. z Warszawy na Kretę, to możemy też polecieć: WAW-HER-KTW-KRK-HER-WAW, czyli tak zwany trójkąt i w tym wypadku Klienci z Katowic lub Krakowa mają tylko jedno międzylądowanie albo w drodze na Kretę, albo w drodze powrotnej. Oczywiście, większość Klientów nie do końca cieszy się z dodatkowej możliwości spędzenia czasu w chmurach, my też nie skaczemy w powietrze z zadowolenia z siebie, jako że każde międzylądowanie kosztuje grubo ponad 100zł i to na każde miejsce w samolocie. I to nie nie tylko dla tych, którzy dosiadają (a jest ich albo 168 albo 189, więc jednorazowo mamy od minimum 17-20 tys. zł dodatkowych kosztów), ale niekiedy jest to lepsza decyzja niż wyprzedaż po 200-400zł poniżej kosztów.
Oczywiście jeśli wprowadzamy takie międzylądowanie, zmianie ulegają również godziny wylotu, i wyobraźmy sobie, że przytoczeni w naszym przykładzie Klienci z Warszawy mieli wracać pierwszym lotem z Krety, czyli jeśli wylot a Warszawy miał być o 6:30, to byliby z powrotem o ok. 12:30, a w nowym rozkładzie z trójkątem KRK-KTW w środku, Klienci wrócą do Warszawy ok 19:30. To jest oczywiście tylko jeden przykład możliwego rozwiązania.
Niekiedy mamy też międzylądowania (coraz rzadziej), które są od początku już zaplanowane. Tak może się zdarzyć, jeśli chcemy np. połączyć dwa mniejsze miasta w Polsce z jedną destynacją, bo każde z naszych miast nie daje rady samo wypełnić całego samolotu. Albo chcemy połączyć dwie małe destynacje, których nie damy rady puścić na osobnych samolotach z jednego większego miasta. To jest na tyle lepsze rozwiązanie, że Klienci od początku wiedzą, że będą międzylądowania no i że koszty międzylądowania są już wkalkulowane w cenę.
Może jest to temat bardziej techniczny, ale wydaje mi się mimo wszystko interesujący, co sądzicie? No i następne pytanie: jakie inne tematy Was interesują?
Do usłyszenia,
Marek Andryszak