Magiczne pozole, Olé!

shutterstock_375808738

Teraz kilka słów o jedzeniu. Tak jak pisałem wcześniej moje uwielbienie do Meksyku zawdzięczam ambasadorowi tego kraju w Polsce. Często bywałem u niego na przyjęciach – największe z nich organizowano oczywiście 16 września. To dzień meksykańskiego Święta Niepodległości. To właśnie wtedy po raz pierwszy spróbowałem pozole.

Nie ma bardziej meksykańskiego dania. Potrawę tę jadano jeszcze w czasach prekolumbijskich. Spożywali ją Majowie i Aztekowie. A dziś bez problemu zjecie je w Cancun, np. w restauracji La Casa de los Abuelos. A czymże jest owo legendarne pozole?

To rodzaj gęstej zupy na bazie mięsa i specjalnie przygotowanej kukurydzy. Do pozole wykorzystuj się specjalnej odmiany kukurydzę, zwaną cacahuazintle. Kolby są wielkie, a ziarna olbrzymie, o białym kolorze. Ten rodzaj kukurydzy nazywany jest zwyczajowo maiz pozolero. Ale ziarna poddaje się najpierw procesowi nixtamalizacji. Spokojnie…J Okazało się, że to bardzo stara metoda kulinarna. Jej ślady, datowane na 1500 lat p.n.e., odkryto w Gwatemali. Nixtimalizacja to proces gotowania kukurydzy w wodzie z wapnem. Nie będę wchodzić w szczegóły, ale dzięki temu sposobowi przyrządzania kukurydzy roślina ma silniejsze działanie zdrowotne. Jak się okazało, inne ludy, których głównym pożywieniem była kukurydza, a nie stosowali tego procesu, chorowały na podagrę. A Meksykanie nie!

Zupa ma magiczny smak. Podaje się do niej tortille, avocado, kolendrę. W Polsce nie znajdziecie tego meksykańskiego przysmaku. No chyba, że w ambasadzie Meksyku J. A teraz czas pakować manatki i w drogę ku morzu rozdrganemu falą, ku kuchni pachnącej smażoną kukurydzą, ku niebieskim agawom tequili…J

Warszawa, 12.08.2016 r., 11.36