Nie taki diabeł straszny… Siedzę na hotelowym tarasie. Pogoda jest idealna, 26 stopni. Woda akurat. Gdzie jestem i jak tu jest dowiecie się za chwilę, w kolejnym wpisie. A teraz kilka refleksji po wczorajszej, wieczornej dyskusji.
Ameryka
Meksykanie to bardzo pracowity naród, pracują 6 dni w tygodniu a w pierwszym roku pracy mają zaledwie 6 dni urlopu, z każdym rokiem nabywają prawo do kolejnego dnia wolnego. Dla nas tez był to pracowity dzień, który w większości spędziliśmy na oglądaniu ostatnich już hoteli, tym razem w strefie hotelowej Playacar.
Dzień zaczął się bardzo wcześnie, bo jak można spać o godzinie 5.00 rano czasu lokalnego, kiedy organizm czuje południe w Polsce. Dlatego niemalże cała grupa była na nogach od 5.00 rano i spacerowała po hotelu, w którym spędziliśmy noc – Riu Palace Peninsula. Wschód słońca na karaibskiej plaży to jest właśnie to, czego potrzeba na początku pobytu. Cudownie biała plaża, turkus oceanu i pierwsze promyki słońca odbijające się w spokojnej wodzie – to przepis na cudowny poranek i dobrze zaczynający się dzień.