Melia Las Antillas

Polecam bar przy plaży. Pięknie położony na uboczu w cieniu. Bardzo miła i profesjonalna obsługa. Zawsze uśmiechnięci barmani robiący zdecydowanie najlepsze drinki w hotelu. Pozdrowienia dla Raul, Colon i Jorge Luis :-)

Polecam hotel. Nie ma się do czego przyczepić. Bdb jedzenie. Internet w cenie 10h dziennie. Obsługa miła i uśmiechnięta.pokoje codziennie sprzątane i czyste. Plaża czysta, darmowe ręczniki i leżaki. Komarów brak.

Otoczenie hotelu, to zdecydowany plus: rozległy ogród, zadbany, z pomysłem - cieszy oczy! Sam hotel lata świetności już dawno ma za sobą - wymagałby porządnego remontu: obtłuczone kafle, zniszczone meble, wanna z odpryskami emalii... Niemniej jednak na plus trzeba zaliczyć wielkość pokoi - ogromne i dwupoziomowe (część sypialna i wypoczynkowa) sprawną klimatyzację oraz wielkie i wygodne łóżka. Plusem jest też mini bar w pokoju codziennie zaopatrywany w wodę i lokalne napoje niealkoholowe. Sprzątanie pokoi - pewnie tak, jak w wielu innych miejscach - rynek, a o kątach i ścianach można zapomnieć. Plaża hotelowa jest zadbana, z wystarczającą ilością parasoli i leżaków. Zejście do morza baaaardzo łagodne. Woda w morzu? Cacucho - nie chce się z niej wychodzić. Wieczorny program rozrywkowy bogaty i na wysokim poziomie, choć w ciągu dwóch tygodni powtarzały się występy... Największym minusem było wyżywienie! Śniadania jeszcze dość dobre, ale poza tym... Codziennie to samo i nawet w tych samych miejscach, mięso złej jakości i twarde, zupy słone, totalny brak warzyw (te, które były nie miały soku, były łykowate, nieapetyczne) i owoców: w czasie mojego pobytu był sezon na mango i tym bardziej dziwi fakt, że było go jak na lekarstwo; pozostałe owoce, które były w wystarczającej ilości, to paskudny arbuz, ananas (czasem nadgnity - mam zdjęcia), banany (nie zawsze pierwszej jakości - mam zdjęcia), papaja bez zastrzeżeń i niesmaczna guawa. Na tym obfitość owoców się kończy! Na szczęście są jeszcze 3 restauracje "ala carte" (na zapisy) i tam jest dość smacznie, chociaż szału nie ma. Na koniec jeszcze problem z napiwkami: obłęd! Jak się kelnerowi nie da, to udaje, że nie widzi i idzie do innego gościa. Nawet występujący artyści biorą do ręki koszyk i nachalnie chodzą od stolika do stolika! Makabra! Byłem 4 lata temu na Kubie w rejonie Holguin i to był inny świat: tam jeszcze sobie turystów szanują. Podsumowując: wyjazd na Kubę nie należy do najtańszych (dla Polaków) i za te lub mniejsze pieniądze można pojechać np. na ciekawszą Dominikanę.

Hotel przypomina mi trzygwiazdkowe hiszpańskie hotele na Costa Brava sprzed 20 lat. Jest mocno zapyziały i zaniedbany, wymaga zdecydowanie odświeżenia, zwłaszcza łazienki w pokojach. Zresztą, o dziwo, jakieś prace remontowe się właśnie toczyły jak byłem, mimo szczytu sezonu. W bufecie niska jakość serwowanych potraw, restauracji a la carte nie sprawdzałem, ale przypuszczam, że też bez szału. Obsługa uprzejma, ale na niskim poziomie, robią absolutne minimum. W hotelu dużo przedstawicieli "wschodnich" nacji chętnie korzystających z open baru. Swoją drogą pijąc "drinki" serwowane w barze w małych plastikowych kubeczkach można poczuć się faktycznie jak na wschodzie. Albo na biednej studenckiej imprezie w akademiku. Polecam tylko wybitnym koneserom takich "przyjemności". Zaleta: brak dzieci w hotelu, przyjmują tylko dorosłych.

Hotel ma już lata świetności za sobą, ale personel dba o to, by goście czuli się w nim dobrze. W ramach podróży poślubnej wybraliśmy wycieczkę w biurze podróży Neckermann (co było ogromnym błędem - stanowczo odradzam), które poinformowało o tym hotel. Dzięki temu dostaliśmy wspaniały pokój na 5 piętrze z widokiem na ocean. Na wejściu czekał na nas szampan. Był to pokój Deluxe, z telewizorem i kącikiem wypoczynkowym, minibarem, żelazkiem i deską do prasowania oraz elektronicznym sejfem. Ręczniki i pościel miałam wrażenie, że były wymieniane codziennie. Hotel zaoferował również śniadanie do łóżka i specjalną kolację w restauracji Romantico. Jedzenie w hotelu bardzo średnie, ale jak na warunki Kubańskie to i tak było dobrze. Najlepsze jedzenie w restauracji przy basenie, zarówno w ciągu dnia jak i wieczorem, gdy była tam kolacja a la carte. Napoje typu woda i soki - okropne, jedynie drinki i piwo dało się pić. Obsługa na duży plus, widać, że starają się jak mogą, dostają za to również dużo napiwków od turystów. Co do minusów to są to małe drobnostki, podczas naszego pobytu tylko trzy dni działały obydwa baseny, tydzień nie działał głębszy a potem płytki kilka dni. Niestety nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że faworyzowani są w tym hotelu goście z Niemiec, którzy z resztą byli bardzo głośni i niekulturalni. Niestety jest ich w tym hotelu najwięcej. Nawet ostatniego dnia dostaliśmy ankietę w jezyku rosyjskim/niemieckim/hiszpańskim - nawet nie było angielskiego. Akurat tego nie potrafię zrouzmieć, hotel posiadał wszelkie potrzebne informacje o nas. Wszystkie tablice, menu i informacje były tłumaczone na jezyk niemiecki. Denerwujące było wieczne kojarzenie nas przez personel z Rosjanami i Niemcami, czuliśmy się jakbyśmy byli tam nie mile widziani, jeżeli nie jestesmy jednymi z nich. Na szczęście to sporadyczne przypadki (serdeczne i gorące podrowienia dla pracownika o imieniu Kenny, cudowny człowiek i bardzo profesjonalny). NAJWIĘKSZYM minusem tego hotelu sa jego goście - głośni, samolubni i niekulturalni latynosi, którzy biorą swoje głośniki na basen i puszczają swoją muzykę, zagłuszając muzykę hotelu. Nic tak nie napsuło nam nerwów jak Ci ludzie.. Oczywiście nadal mają miejsce takie sytuacje, gdy ludzie wychodza o 6:00 rano i zostawiają zestaw ręczników na leżakach na plaży i na basenie w ogóle z tych miejsc nie korzystając. Przez to wielokrotnie nie mieliśmy gdzie się położyć przy basenie. Reasumując, jest to jeden z lepszych hoteli na Varadero z drobnymi minusami, ale nie przeszkadzają one w tak duzym stopniu, aby trzeba było rezygnowac z wakacji w nim.